W dzisiejszym wpisie chciałbym poruszyć temat zarobków nauczycieli języka angielskiego.
Zacznę może od swojej własnej historii. Nauczanie języka zacząłem w 2005 roku w Poznaniu. To były piękne czasy, nauczycieli nie było tak wielu, jak teraz, szkoły językowe powstawały jak grzyby po deszczu, a zdobycie klienta na korepetycje to kwestia jednego ogłoszenia na przystanku. Jak to wyglądało finansowo?
Jako że w 2005 byłem świeżo upieczonym absolwentem, nie mogłem żądać zbyt wiele. Mimo że wspomniałem, że konkurencja była średnia, to jednak była i nie można było wyskakiwać z wygórowanymi cenami. Zacząłem od korepetycji za 15 zł za 45 minut dla pierwszego klienta. Drugi klient to już było 25 zł za 60 minut. Kolejni w zależności od tego ile chcieli godzin, płacili od 25 do 35 zł za godzinę. Żeby zdobyć klientów, nie musiałem nawet dawać ogłoszenia na http://www.e-angielski.com/korepetycje. Wystarczyło wstać o 6 rano i wywiesić kilka ulotek z numerem telefonu na pobliskich przystankach. Z jednego ogłoszenia dzwoniło kilka osób, zazwyczaj przynajmniej 1-2 dochodziły z każdej akcji oklejania przystanków. Miałem minimum 2 lekcje dziennie, więc licząc 50 złotych 5 razy w tygodniu to było ok. 1000 złotych z samych lekcji prywatnych. Tylko że w niektóre dni miałem 6 godzin ;) Więc średnio miesięcznie z korepetycji było ok. 2000 złotych. W tym czasie, moja mam po 30 latach pracy w jednym zakładzie miała 1700zł. Więc stawki nie były złe, szczególnie że pracowałem mało.
Kolejny etap to szkoła językowa. Tu również było podobnie, dostawałem 25 zł za 45 minut, lekcje składały się zawsze z 2 części, więc 90 minut. Pasowało to idealnie, zajęcia były tylko w godzinach porannych. Miesięcznie ok. 1500 zł.
Kolejna szkoła prywatna to zajęcia w soboty z dziećmi - 50 zł za godzinę, 2 godziny rano. Teoretycznie powinno być więc dodatkowe 400 złotych miesięcznie, ale tu było różnie, bo właściciel szkoły to był zwykły oszust. Zrezygnowałem ze szkoły, nie miałem zapłacone za dwa ostatnie miesiące, ale część dzieci przeszła do mnie na korepetycje i jak to mówią, "hajs się zgadzał".
Podsumowując, wyciągałem miesięcznie ok. 4000 złotych z lekcji angielskiego na czysto.
Miesiące mijały, zdobywałem nowe doświadczenie, podnosiłem stawki za korepetycje. Nie dużo, bo zaledwie 5 zł za godzinę więcej, ale przy 10 lekcjach tygodniowo to już 200 zł miesięcznie więcej. Problem pojawił się inny, a mianowicie polskie prawo ;)
Szybko okazało się, że szara strefa to piękna, ale niebezpieczna rzecz. Jak tylko upewniłem się, że korepetycje to biznes jak każdy inny, zarejestrowałem działalność. I to oczywiście był błąd, bo prawie nikt tego nie robił, a mnie zaczęły zjadać koszty. ZUS i US dobrały się do moich pieniędzy i znowu musiałem podnieść stawki, by wyjść na swoje.
Nauczycieli jest coraz więcej. Ogłoszenia szkół językowych wybijają nam oczy na każdym kroku. Są one wszędzie - nie ma chyba osiedla w Poznaniu bez szkoły językowej. Korepetycji udzielają już nastolatki z liceum. Stawki się bardzo obniżyły. Niedawno wysłałem zapytanie o stawkę nauczyciela w szkole prywatnej i zaproponowano mi 30 zł za godzinę. 10 lat temu było podobnie, a przecież inflacja itd. Oczywiście nie chodzi o to, że narzekam, nie takie są intencje tego wpisu. Po prostu chciałem przedstawić jak wygląda sytuacja z zarobkami ciągle narzekających nauczycieli. Oczywiście, stawki są inne w Poznaniu, Warszawie czy Nowej Wsi Wielkiej.
Obecne moje zarobki jako nauczyciel z korepetycjami to ok. 3000 zł na rękę, z tym że nie mam pełnego etatu w szkole publicznej, a to by wiele zmieniło.
Zanim wpadłem na pomysł, że napiszę na blogu o zarobkach, spytałem kilku starych znajomych ze studiów, jak tam im idzie z pracą. Nie ma wielkiego zdziwienia, że nie wszyscy odpowiedzieli, w końcu studia kończyliśmy 15 lat temu, a kontakt raczej nie był utrzymywany. Jednak dzięki Facebookowi, udało się z kilkoma osobami porozmawiać i tak:
Michał Inowrocław:
Tu jest tragedia, jak znajdziesz pracę w szkole to za minimalną, a jak dałem ogłoszenie o korki za 50pln za 60 minut to nikt się nie odezwał. Zmieniłem stawkę na 35 za godzinę i też nikt się nie zgłosił. Pracuje u rodziców, tu nie ma innej pracy.
Kasia Poznań:
Ja tam na pracę nie narzekam, nie daję już prywatnych lekcji, bo mam dość tłumaczenia, dlaczego biorę 3 razy tyle, co student kolegium.
Marta Poznań:
Pracuję ciągle jako nauczycielka w podstawówce więc zarabiam tyle, co normalny nauczyciel dyplomowany na pełnym etacie.
Eryk Konin:
Po studiach przeniosłem się do rodzinnego miasta, najpierw pracowałem w szkole u znajomego, 4 lata temu otworzyłem swoją własną. Nie bardzo bym chciał mówić ile zarabiam, ale radzę sobie całkiem nieźle.
Nie jest tajemnicą, że stawki są różne w zależności od regionu Polski. W Warszawie są ogłoszenia po 80/100 złotych za godzinę, w małych miastach zdarzają się i po 10/15 zł za lekcję. Już na pierwszy rzut oka widać, że ogłoszeń są tysiące i przejrzawszy kilkadziesiąt z nich, kwalifikacje nauczycieli są zaskakująco wysokie. Szczytem było dla mnie ogłoszenie dr filologii z Torunia ogłaszającego się po 35 zł za godzinę.
Jak jest z Wami? Ile zarabia moja konkurencja w innych miastach? Możecie się pochwalić stawkami za lekcje? Fajnie mieć ogólny obraz, przynajmniej będzie wiedza czy warto negocjować stawkę, czy nie ;)
Comments
Hej, Zauważyłam twój post i
Hej,
Zauważyłam twój post i chciałam sie dowiedzieć czy udało ci sie wrócić do PL i czy uczysz w szkole?
Jestem w dokładnie tej samej sytuacji co ty. Pracuje jako computer science nauczyciel w szkole średniej po anglistyce w PL i tez rozważam powrót za jakiś czas.
Nauczyciel PYP w szkolach niepublicznych
Drodzy blogerzy
Mam maly problem I chcialabym zasiegnac porady dotyczacej....coz powrotu na ziemie ojczysta!
Mieszkam w UK ucze w szkole sredniej oprogramowania, ukonczylam Anglistyke w PL.
Zainteresowal mnie probram matury miedzynarodowej prowadzony przez wiele placowek w PL jedna z nich jest szkola prywatna w Poznaniu. Czy ktos orienuje sie jak wygladaja zarobki w takowych szkolach ?
Jeśli chodzi o pensje brutto
Jeśli chodzi o pensje brutto nauczycieli to jest to:
Pensja podstawowa 2182 złotych
stażysta kontraktowy 2246 złotych
mianowany 2550 złotych
dyplomowany 2995 złotych
Nauczyciele angielskie dość często mają pełen etat. Dodam też że w komentarzu powyżej jest błąd - tylko 18 godzin jest płatnych (pełen etat), kolejne dwie godziny, mimo iż są obowiązkowe, są darmowe.
Dodatkowo są też dodatki za wysługę lat od 3 do 20 procent, dodatek za wychowawstwo (jakieś 30-50 zł)
Pamiętać też musimy o "trzynastce" oraz o wyjątkowo nisko oprocentowanych pożyczkach dla nauczycieli.
Do wynagrodzenia liczy się też doświadczenie, np nauczyciel kontraktowy, w zależności od lat pracy i czy ma wychowawstwo może zarobić na ręke:
1631 zł na rękę - bez dodatku stażowego, bez nadgodzin, bez wychowawstwa
1950 zł na rękę - z 10-letnim stażem, 5 nadgodzinami z wychowawstwem
Teraz czy to jest dużo? Czy ktoś po studiach, który spędza mnóstwo czasu na zajęciach pozalekcyjnych, dodatkowo przygotowuje materiały powinien zarabiać tyle co sprzedawca na kasie w Biedronce, który nie musiał studiować, nie ma raczej stresowej pracy ani zbyt dużej odpowiedzialności?
Rozmawiając o zarobkach
Rozmawiając o zarobkach nauczycieli angielskiego trzeba rozróżnić kilka rodzajów pracy. Inaczej zarabia się w szkole podstawowej, inaczej w szkole prywatnej, a jeszcze inaczej z korepetycji.
Weźmy pod uwagę szkołę państwową. Pełny etat to 18 godzin + 2 na zajęcia dodatkowe. Tyle jest płatnych. A co z ekstra godzinami? Przecież trzeba wypełnić dzienniki, przygotować testy, sprawdzić zadania domowe? Kiedy to się robi? Po pracy! A skoro po pracy, to z 20 godzin robi się nam już 30. Więc teraz kolejne pytanie: Czy ktoś kto pracuje ponad 30 godzin tygodniowo, ma rodzinę, dzieci, ma jeszcze czas na kolejne 30 godzin korepetycji i zajęć w szkołach prywatnych? Przecież tam też trzeba się przygotować, też są sprawdziany, zadania domowe.
Czy więc nauczyciel, który "dużo wyciąga" bo ma mnóstwo godzin jest dobry? Jak on znajduje czas na zorganizowanie sobie pracy?